piątek, 26 grudnia 2008

Im więcej wiem, tym mniej wiem.

Stara zasada właśnie odbiła mi się czkawką. Pewnie z powodu morza kawy wypitego przez ostatnie dni, w trakcie zdobywania wiadomości na temat budowy stron internetowych. Poddaję się. Nie chcę eksplorować dogłębnie, kolejnego fragmentu dokonań ludzkości, zwłaszcza takiego, który za chwilę będzie ciekawostką historyczną.

Tempo zmian zaczyna mnie przerażać. O ile do niedawna zarezerwowane ono było dla prawdziwej nauki i przez to trwało gdzieś obok, to teraz wkradło się do codziennego życia i powoli uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Normalne w sensie znanym mi do tej pory. Brałem gitarę do ręki, grałem i sprawiało mi to większą lub mniejszą przyjemność, a efekt sobie, leżał gdzieś na taśmie magnetofonowej. Nic zresztą więcej z tego nie wynikało, ale zdawałem sobie wtedy sprawę, że normalny człowiek nie jest w stanie, robić tego co zawodowcy. Przynajmniej z powodów finansowych.

Teraz, ogrom możliwości kreowania dźwięku, sprowadza mój faktyczny kontakt z instrumentem, do niewielkiego fragmentu czasu, poświęconego na tworzenie muzyki. Nie pomylę się wiele, jeśli przyjmę, że jest to jakieś 2% czystego grania, a reszta, to czas poświęcony na obsługę sprzętu i naukę programów, towarzyszących procesowi nagrywania.
     Najlepsze, że nawet jakbym już dogłębnie poznał potrzebne mi rozwiązania, to znowu ktoś wprowadzi "rewolucyjny interfejs" i nowe pomysły wymagające innego spojrzenia, na to, czego do tej pory nauczyłem się robić. Oczywiście wiedza ogólna, dotycząca zasad i metod postępowania pozostanie na dłużej, ale to znowu będzie promil z włożonego wysiłku.

Grafiki z Afryki.

Swoją drogą, w wyglądzie GUI programów, zresztą nie tylko w nich, zmierzamy do rozwiązań, rzekłbym chińskich. Zaczynam powoli mieć wątpliwości czy potrzebne mi było uczenie się liter alfabetu łacińskiego, skoro wszechobecne stają się ideogramy. Wprawdzie twierdzi się, że obraz potrafi przekazać dużo więcej treści niż słowo, ale znajmy umiar.
     Ma to pewnie rację bytu w miejscach publicznych, gdzie daną informację trzeba przekazać osobom z różnych kręgów kulturowych. Ale przecież ten przekaz ma bazować na ogólnych doświadczeniach ludzkości, a nie zmuszać do rozstrzygania, co osoba tworząca piktogram miała na myśli. Wpatrywanie się na monitorze w kolejne "krzaki i bloby" i domyślanie się jakimi drogami krążyły wizje ich twórcy, na pewno nie pomagają w użytkowaniu nowego programu. U mnie sprowadza się do najeżdżania kursorem na ikonę i czekania na wyświetlenie się dodatkowych informacji o tym, do czego dany przycisk służy. O ile są takowe podpowiedzi. Bo i takie kwiatki spotykałem, że żaden opis się wtedy nie wyświetlał. Zostawała, dość frustrująca, metoda prób i błędów. Na szczęście zdarza się to teraz chyba tylko w prostych, amatorskich programach, gdzie ilość dziwnych ikon, nie powoduje jeszcze u mnie, zbyt gwałtownych reakcji.

Pisałem o "chińskim rozwiązaniu" bo po pewnym czasie, wprawdzie człowiek już mniej więcej wie, co dany symbol oznacza, ale w takim razie, czy nie prościej byłoby nauczyć się tradycyjnego chińskiego, a nie wyważać otwartych drzwi? Oczywiście sprowadzam to trochę do absurdu, ale chciałbym móc wykorzystywać w programach, nabytą w szkolę wiedzę, dotyczącą
składania liter.

Szczytem jest wydawanie kolejnej wersji programu, w której poprawki polegają głównie na nowym pomyśle graficznym i zmianie miejsca położenia ikonek. Dodatkowo filozofia firm software'owych, nie pozwala na pozostanie przy starej wersji oprogramowania. Wsteczna niezgodność formatów zapisu, uniemożliwia normalną pracę, zwłaszcza w firmie, gdzie zawsze znajdzie się klient, który podsyła pliki w nowszej wersji. I co wtedy? Trzeba kupić nowe oprogramowanie i znowu poświęcić mnóstwo czasu na zmianę dotychczasowych nawyków.
     Osobiście, pracuję używając oprogramowania do modelowania 3D, SolidWorks 2007. Wersję 2008, która naprawdę nie miała w sobie nic rewolucyjnego, udało mi się przeskoczyć, jedynie sporadycznie używając jej w domu, ale widzę, że już 2009 mnie nie ominie. Całe szczęście, że jest w niej dużo ulepszeń, nie dotyczących wyłącznie przemieszania wszystkiego na ekranie. Ale znowu minie ze dwa lata, zanim będę mógł stwierdzić, że opanowałem program w wystarczającym stopniu. Niestety, w pracy przeważnie nie ma czasu na studiowanie przepastnych zasobów "User Guide" i trzeba będzie stosować przez jakiś czas partyzantkę, czyli szybkie rozwiązywanie problemów, przy użyciu już poznanych wcześniej narzędzi, zamiast korzystać z nowych, wydajniejszych. A w między czasie wyjdzie kolejna wersja programu, eh.

Jeszcze zostają te obrazki w instrukcjach, służących do szybkiego zastosowania kupionej właśnie rzeczy. Przepraszam, ale ja chyba jestem za tępy, żeby ich używać. Zwykle popatrzę przez chwilę na taką instrukcję, po czym odkładam ją zrezygnowany na bok i zaczynam metodą prób i błędów radzić sobie z danym urządzeniem. Oczywiście dotyczy to sytuacji, gdy nie ma opisu działania, napisanego normalnym językiem. No może nie do końca, bo i tak go czytam przeważnie już po uruchomieniu, żeby zobaczyć, co jeszcze można z danej rzeczy ciekawego uzyskać. Fakt faktem, że gdy przejrzę ponownie taką instrukcję dla niepiśmiennych, to wszystko w niej wtedy, zwykle jest już zrozumiałe. Tyle, że to trochę za późno. No ale przy np. opisach obrazkowych dozowania czegoś, zamieszczanych na opakowaniach, to ja się poddaję. Skąd mam wiedzieć, czy ktoś narysował szklankę czy wiadro?

"Nikt nie jest samotną wyspą."

Ale wracając do głównego wątku, to dożyliśmy czasów, w których każdy może zostać wytwórnią muzyczną, czy filmową, firmą Microsoft albo Google... Oczywiście w wersji domowej. No bo przecież jest teraz dostęp do narzędzi, kosztujących do niedawna fortunę, a wiedzę zawsze można zdobyć.
     Tylko jest jedno ale. Pojedyńcza osobie nie jest w stanie tego dokonać. Dawniej nawet jakąś grę czy program, można było samemu napisać, teraz poza niszowymi rozwiązaniami nie jest to możliwe.
     I tak chęć posiadania kontroli nad całym procesem twórczym, wywołała u mnie jedynie narastający stres i zniechęcenie. Nawet robienie tej strony było powiązane z całością zagadnienia, bo przecież jeszcze się trzeba gdzieś wypromować ;). Ale po ugrzęźnięciu w gąszczu nowych rozwiązań, jakieś AJAX'y, widget'y, stawianiu kolejnych serwerów i szukaniu optymalnych rozwiązań "bo PHP to już nie sprawdza się", wreszcie doszedłem do budujących wniosków, że stanowczo trzeba zawęzić obszar działania, bo inaczej najzwyklej w świecie, życia mi zabraknie na zrobienie najprostszej rzeczy. Pewnie, że chciałbym osobiście mieć wpływ na każdy etap realizacji pomysłu, który chcę przetworzyć, zwłaszcza że każdy krok jest skarbnicą nowych bodźców twórczych, ale “Znaj proporcją, mocium panie”.
     Efekty są takie, że gdy kolejna próba zrobienia czegoś zaczyna mnie już przerastać, przerywam realizację z myślą, że skończę później. Wychodzą z tego wyłącznie niedopracowane twory, które ani mnie nie dają satysfakcji, ani innym przyjemności. Zaczynam je gdzieś przemycać na zewnątrz, z nadzieją, że może ktoś się czegoś w tym dopatrzy i zmobilizuje mnie do dalszych działań. Albo wręcz pomoże w dokończeniu. Tyle, że wtedy znowu odezwałaby się pewnie podświadoma obawa, że przeszkodzi to w pełnym oddaniu moich wizji. No ale w końcu trzeba albo przygasić rozbuchane ego i zdecydować się na pracę z zespołem ludzi, albo zostać z niczym.

Próbując samemu robić wszystko, nie zrobimy nic.

Dochodzę znowu do wniosku, że niewiedza, niestety jest przeważnie przyjemniejsza od wiedzy.
Tym razem wiedzy o tym, że tyle jeszcze się nie wie i nigdy wszystkiego wiedzieć nie będzie.

Tym optymistycznym akcentem kończę i idę chwilowo jeszcze sam, robić nic.

wtorek, 23 grudnia 2008

Opisy do zdjęć.



Dodałem opisy do zdjęć z wyjazdu na Słowację. Raczej dla oglądających inaczej.

A to całkiem na dole, to tylko chwilowy test nowego widgeta na stronę. Niestety działa tylko gdy mam włączony komputer i "Biegnącego Apacza", Howgh! Chwilowo nie stać mnie na inny serwer z obsługą PHP. Zbyt się wykosztowałem na zakup trzech domen po 1.20 PLN za sztukę...
Dziwnym trafem nie mogę znaleźć w kompie zdjęć, które nie byłyby zdjęciami TH. Hmm, znaczy jest jeszcze trochę innych tematycznie, ale te, które wstawiłem są przynajmniej, o tyle, o ile, cenzuralne ;).

sobota, 20 grudnia 2008

Tak sobie myślę...

Wielu pomstuje na nieuczciwość innych, tylko dlatego, że nie czerpią z niej żadnej korzyści.

Pokrętne tłumaczenia

   Widząc co dookoła się dzieje, postanowiłem się poddać i opublikować swoją stronę/bloga. Mój stosunek do blogów był dość jednoznaczny, ale świat się zmienia*. Przyszedł czas i trzeba się dostosować, albo dalej trwać obok i po jakimś czasie zniknąć w sposób niezauważalny.
Bo przecież ciężko zauważyć brak czegoś, czego istnienia nigdy nie dostrzegaliśmy.    Choć właściwie jest sporo wyjątków. Basistę, grającego w zespole, zauważa się dopiero wtedy, gdy przestaje grać. Podobnie jest ze zdrowiem czy pieniędzmi. Dużo znalazłoby się rzeczy tego rodzaju, ale ja do takiego "szumu tła" raczej się nie zaliczam.



*także: skarpetki się zmienia, opony się zmienia, szybkość zmieniania się zmienia. Hmm, właściwie to wszystko się zmienia, wyłączając tylko fakt zawarty w tym stwierdzeniu.